Regina z Jastrowia
Rodzice Reginy – Józef i Helena Bonaszewscy – trafili do Jastrowia (wówczas niemieckiego Jastrov) jako przymusowi robotnicy pracujący na rzecz III Rzeszy. Po zakończeniu wojny wzięli ślub i osiedlili się w miasteczku. Józef, który z zawodu był ślusarzem, otrzymał zgodę na zasiedlenie w kamienicy przy ulicy Królewieckiej 13 (później przemianowanej na Żymierskiego). Na podwórzu, w dawnych garażach otworzył zakład ślusarski. Po kilku latach popadł w problemy finansowe, do których przyczynił się wrogi stosunek władz do prywatnej działalności, a także choroba żony. W styczniu 1952 rok Helena Bonaszewska zmarła na raka piersi, osierocając trzy małe córki. Mimo straty matki Regina dobrze wspomina swoje dzieciństwo w Jastrowie – zabawy z przyjaciółkami na podwórku, odwiedziny u sąsiadów i troskliwość dalszej rodziny. Kiedy Regina miała osiem lat, na zawsze opuściła Jastrowie.
Regina Waleron, Koszalin
Regina Waleron, Koszalin
Fragmenty nadesłanej pracy:
Tymczasem nadszedł marzec 1953 roku, czas wielkich zmian po śmierci Józefa Stalina. I pamiętam największe przeżycie w roku szkolnym. Ktoś mówił, że w wielkim zaprzyjaźnionym kraju zmarł wielki wódz i trzeba go uczcić. Przed szkołą utworzono coś w rodzaju ołtarza z portretem Stalina i wszyscy uczniowie klas od I do VII po kilkanaście minut stali na warcie.
Tato według dokumentów i zapisków w życiorysie był jednym z pierwszych Polaków w mieście, organizatorów powojennego życia. […]
Chciał służyć Polsce, tworzyć, naprawiać, odbudowywać, ale mu to utrudniano. Miał „złote ręce”, „złote serce” i nie mógł tego wykorzystać w Jastrowiu. Technika, maszyny, warsztat ślusarski były jego pasją, chciał coś stworzyć, nie gromadzić, ale władza ówczesna zaczęła tępić, likwidować indywidualną działalność: ciągle coś zabierano, zabraniano. Zakazywano bądź nakazywano…
Miał być agitatorem, działaczem partyjnym, miał akceptować ustrój, politykę – ale nie chciał – zdecydował się pracować oraz wychowywać dzieci. […]
Myślę, że sytuacja społeczna, polityczna, rodzinna zniszczyła nasze szczęśliwe dzieciństwo w Jastrowiu. Tam już nie można było wrócić, zostały tylko wizyty u ciotek, wujków oraz odwiedziny grobu mamy Heleny na jastrowskim cmentarzu. Zostały wspomnienia…
Chciał służyć Polsce, tworzyć, naprawiać, odbudowywać, ale mu to utrudniano. Miał „złote ręce”, „złote serce” i nie mógł tego wykorzystać w Jastrowiu. Technika, maszyny, warsztat ślusarski były jego pasją, chciał coś stworzyć, nie gromadzić, ale władza ówczesna zaczęła tępić, likwidować indywidualną działalność: ciągle coś zabierano, zabraniano. Zakazywano bądź nakazywano…
Miał być agitatorem, działaczem partyjnym, miał akceptować ustrój, politykę – ale nie chciał – zdecydował się pracować oraz wychowywać dzieci. […]
Myślę, że sytuacja społeczna, polityczna, rodzinna zniszczyła nasze szczęśliwe dzieciństwo w Jastrowiu. Tam już nie można było wrócić, zostały tylko wizyty u ciotek, wujków oraz odwiedziny grobu mamy Heleny na jastrowskim cmentarzu. Zostały wspomnienia…