Ochotnik
Tadeusz Wolnicki był uczniem gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza w Częstochowie. Niespełna siedemnastoletni, zgłosił się na ochotnika do wojska podczas wojny polsko-bolszewickiej. 14 sierpnia 1920 roku wyjechał na front z kompanią sztabową jako rezerwista. Uczestniczył w walkach nad Wkrą jako żołnierz 5. Armii, dowodzonej przez generała Władysława Sikorskiego. Ranny pod Nasielskiem 18 sierpnia, pozostał na pobojowisku po stronie bolszewickiej. 20 sierpnia został odbity przez polską piechotę i przewieziony do szpitala Polskiego Towarzystwa Czerwonego Krzyża przy ulicy Mokotowskiej w Warszawie. Stamtąd 24 sierpnia 1920 roku wysłał list do rodziców.
Zbigniew Wolnicki, Warszawa
Zbigniew Wolnicki, Warszawa
Fragment listu Tadeusza Wolnickiego:
Kochani Rodzice!
Dziś już czuję się trochę lepiej, więc piszę do Was list i donoszę Wam o moim nieszczęściu. Jak Wam już donosiłem, wyjechałem na front 14 sierpnia jako rezerwa w kompanii sztabowej. Już tego samego dnia bolszewicy przerwali front i musieliśmy ich powstrzymywać. W nocy tego samego dnia poszliśmy do ataku i pobiliśmy bolszewików, którzy uciekali z Warszawy w popłochu. Przez cztery dni szliśmy naprzód bez odpoczynku. Dopiero za Nasielskiem bolszewicy się oparli i tam z drogi uderzyliśmy na nich. Lecz atak był nieszczęśliwy, wielu naszych padło, a rannych było koło dwudziestu. To wtedy dostałem kulą karabinową w lewe ramię i szrapnelem w lewą nogę. Nasza wiara cofnęła się, a ja ranny dostałem się do niewoli bolszewickiej. Ta hołota bosa zaraz nas obrabowała. Pościągali obuwie, spodnie, mundur, plecak i zostawili nas jedynie w bieliźnie. Wtedy nasza piechota i kawaleria uderzyła na nich i odbiła nas. 20 sierpnia dostałem się do szpitala w Modlinie, a potem przenieśli nas do Warszawy. Obecnie leżę w szpitalu Czerwonego Krzyża nr 3 na ul. Mokotowska N.6.
Dziś już czuję się trochę lepiej, więc piszę do Was list i donoszę Wam o moim nieszczęściu. Jak Wam już donosiłem, wyjechałem na front 14 sierpnia jako rezerwa w kompanii sztabowej. Już tego samego dnia bolszewicy przerwali front i musieliśmy ich powstrzymywać. W nocy tego samego dnia poszliśmy do ataku i pobiliśmy bolszewików, którzy uciekali z Warszawy w popłochu. Przez cztery dni szliśmy naprzód bez odpoczynku. Dopiero za Nasielskiem bolszewicy się oparli i tam z drogi uderzyliśmy na nich. Lecz atak był nieszczęśliwy, wielu naszych padło, a rannych było koło dwudziestu. To wtedy dostałem kulą karabinową w lewe ramię i szrapnelem w lewą nogę. Nasza wiara cofnęła się, a ja ranny dostałem się do niewoli bolszewickiej. Ta hołota bosa zaraz nas obrabowała. Pościągali obuwie, spodnie, mundur, plecak i zostawili nas jedynie w bieliźnie. Wtedy nasza piechota i kawaleria uderzyła na nich i odbiła nas. 20 sierpnia dostałem się do szpitala w Modlinie, a potem przenieśli nas do Warszawy. Obecnie leżę w szpitalu Czerwonego Krzyża nr 3 na ul. Mokotowska N.6.