Dzieciństwo Aliny
Alina, nazywana przez rodziców Lusią, urodziła się w 1943 roku we wsi Pławno koło Radomska. Jej ojciec był cenionym kowalem. Robił w swojej kuźni m.in. kopaczki, kociołki i sanki, które potem sprzedawał na okolicznych jarmarkach. Czasem Lusia pomagała mu w pracy i dekorowała malunkami wykonane przez ojca nagrobne krzyże.
W 1950 roku Alina poszła do pierwszej klasy Szkoły Podstawowej w Gidlach. Tam była świadkiem wydarzenia, które na długo utkwiło jej w pamięci. Pewnego dnia w szkole pojawił się mężczyzna, który zażądał zdjęcia krzyża ze ściany klasy. Nauczycielka odmówiła. Ostatecznie krzyż zdjął kierownik szkoły. Potem wytłumaczył dzieciom, że gdyby tego nie zrobił, zostałby aresztowany wraz z nauczycielką.
Alina Ociepa, Ujazd
W 1950 roku Alina poszła do pierwszej klasy Szkoły Podstawowej w Gidlach. Tam była świadkiem wydarzenia, które na długo utkwiło jej w pamięci. Pewnego dnia w szkole pojawił się mężczyzna, który zażądał zdjęcia krzyża ze ściany klasy. Nauczycielka odmówiła. Ostatecznie krzyż zdjął kierownik szkoły. Potem wytłumaczył dzieciom, że gdyby tego nie zrobił, zostałby aresztowany wraz z nauczycielką.
Alina Ociepa, Ujazd
Fragmenty nadesłanej pracy:
W pewnej chwili drzwi do klasy otwarły się z piskiem, a w nich ukazał się jakiś facet i pan kierownik. Wszystkie dzieci wstały na baczność; oni podeszli do nauczycielki i ten pan głosem rozkazującym kazał jej zdjąć ze ściany krzyż. Nasza dobra Pani zdecydowanie odmówiła, cytuję jej słowa: „Ja tego krzyża nie wieszałem, zdejmować też nie będę”. Dziś, myśląc o tym, doskonale zdaję sobie sprawę z sytuacji i wiem, ile odwagi to ją kosztowało. Nasz kierownik całą sprawę ułagodził, kiedy bardzo spokojnym i opanowanym głosem poprosił tego faceta, by podał mu krzesło, i sam zdjął krzyż i zabrał do kancelarii.
Tej wiosny przygotowywałam się do pierwszej komunii, chodząc na nauki katechizmu. Mając 8 lat, przystąpiłam do pierwszej spowiedzi, było to wielkie wyróżnienie za dobrą znajomość katechizmu.
[...]
Moja matka chrzestna - ciocia Stasia (siostra mamy) - uszyła mi z żorżety sukienkę w falbanki i dała mi parę groszy na lody, a ja byłam jej bardzo wdzięczna. Ciocia Stasia była w bardzo ciężkiej sytuacji, ponieważ sama wychowywała dwójkę dzieci: Lolę i Stasia, zarabiając szyciem na utrzymanie.
[...]
Moja matka chrzestna - ciocia Stasia (siostra mamy) - uszyła mi z żorżety sukienkę w falbanki i dała mi parę groszy na lody, a ja byłam jej bardzo wdzięczna. Ciocia Stasia była w bardzo ciężkiej sytuacji, ponieważ sama wychowywała dwójkę dzieci: Lolę i Stasia, zarabiając szyciem na utrzymanie.