Ta strona korzysta z plików cookies ("ciasteczka"). Pozostając na niej, wyrażasz zgodę na korzystanie z cookies.
dowiedz się więcejPrzejdź dalej
Logo Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
Logo Muzeum Historii Polski
Logotyp Moja Pamiątka. Przejdź do strony głównej Moja Pamiątka
Pamiątki Przejdź do strony
WróćWróć do pamiątek

Z Kołymy pod Monte Cassino

Piotr Gawlicz, nauczyciel we wsi Nesterówka w województwie tarnopolskim, po wejściu Sowietów na tereny polskich Kresów zaangażował się w działalność konspiracyjną. 5 kwietnia 1940 roku został aresztowany i skazany na dziesięć lat katorgi. Przeszedł przez obozy Władywostok, Nachodka, Magadan za Morzem Ochockim, by znaleźć się w potwornych warunkach na Kołymie. Przeżył. Na mocy układu Sikorski–Majski opuścił łagier, aby dotrzeć do polskiej armii. Wcielony do 6. Dywizji Piechoty, wypłynął z Krasnowodzka do Persji. Po przeszkoleniu i wcieleniu do 5. Kresowej Dywizji Piechoty 18. pp. oraz przetransportowaniu do Italii walczył w bitwie pod Monte Cassino. Pod Monte Cassino Piotr został ranny w nogę i jego szlak bojowy się zakończył.

Ks. Bolesław Lasocki, Wrocław

Fragmenty wspomneń Piotra Gawlicza:

Po wyładowaniu nas ruszyliśmy w kierunku północnym do obozu na Kołymie, gdzie mieliśmy odbyć karę za niepełnione winy. Szliśmy po bezdrożach, od etapu do etapu, aby na odpoczynku w drewnianych barakach otrzymać zupę i kawałek chleba. Rano następny etap i tak szliśmy 20 – 30 kilometrów dziennie. Dróg nie było żadnych. Są tam tylko szlaki utarte przez zwierzęta lub pojazdy na gąsienicach. Gdy spada śnieg, szlak jest zakryty. Zostaje tylko bezkresna biel, pusta i martwa cisza. Ani śladu człowieka. Byliśmy całkowicie odcięci od świata, wszelkich kontaktów i informacji. Szliśmy w kolumnie, ze wszystkich stron otoczeni uzbrojonymi strażnikami, popędzani kolbami karabinów i szarpani przez psy. Byliśmy okryci łachmanami i przemarznięci do kości. Byliśmy głodni i chorzy. Traciliśmy resztki nadziei. Tylko instynkt samozachowawczy nakazywał trwać i trzymać się kurczowo życia. Wiara i modlitwa dawały nam siły...
18 maja 1944 r. byłem na Widmie i obsługiwałem karabin maszynowy. W tym dniu Ułani Podolscy ruszyli na wzgórze klasztorne i o godzinie 10.20 na ruinach klasztoru załopotała biało-czerwona flaga. Za chwilę zawieszono tam flagę angielską. Plutonowy Emil Czech odtrąbił hejnał krakowski, a amerykański myśliwiec zrzucił wiązankę róż. Droga do Rzymu została otwarta.

Galeria zdjęć

Żołnierze 2. Korpusu po audiencji u Ojca św. Piusa XI. U góry trzeci od prawej ppor. Piotr Gawlicz, Rzym, pl. św. Piotra, 1945 r.
Żołnierze 2. Korpusu po audiencji u Ojca św. Piusa XI. U góry trzeci od prawej ppor. Piotr Gawlicz, Rzym, pl. św. Piotra, 1945 r.
Piotr Gawlicz, Irak, lipiec 1943 r.
Piotr Gawlicz (po lewej) z kolegą, obóz na Bliskim Wschodzie
Poprzedni

Poprzednia opowieść

Pięć kobiet

Następna opowieść

Dziecięca przepustka
Następny